|
Franciszek Markiewicz
* 05.10.1905r w Busku + 22.10.1983r w Głubczycach |
Celestyna Markiewicz z Łucków
* 05.04.1905r w Busku + 30.07.1984r w Głubczycach |
Busk, 1930r |
||||||
Rodzice |
|||||||||
Michał i Rozalia z Chruniewiczów |
Ludwik i Katarzyna z Podhaliczów |
||||||||
Rodzeństwo |
|||||||||
Jan Markiewicz Józef Markiewicz |
Maria Łucyk (zamężna za kuzyna Kazimierza Markiewicza policjanta w Busku) |
||||||||
Dzieci |
|||||||||
Walentyna * 13.02.1933 w Busku + 20.12.2006 w Głubczycach |
Elżbieta *25.05.1935 w Busku +27.04.2019 we Wrocławiu, pochowana w Paczkowie |
||||||||
|
|||||||||
Franciszek Markiewicz był bratem mojego dziadka Jana. Urodził się w Busku 5 X 1905r w rodzinie Michała i Rozalii z domu Chruniewicz, jako ich drugi syn. Zmarł 22 X 1983r w Głubczycach. Ożenił się z Celestyną z Łucków. Mieszkali w Busku w domu rodzinnym Markiewiczów na ul. Dominikanów 22, naprzeciwko Sądu Grodzkiego. Po wojnie osiedli w Klisinie, a potem w Głubczycach.
Ciotki Walentyny nie znałem. Mój ojciec był drużbą na jej ślubie. Na zdjęciu stoi nad panem młodym. Na lewo od niego stoi moja mama Elżbieta, a dalej jej brat Michał Markiewicz z żoną Reginą.
Obok panny młodej siedzą jej ojciec Franciszek i matka Celestyna. Koło pana młodego, za dziećmi siedzi Maria Markiewicz, z domu Łucyk, siostra Celestyny, żona Kazimierza Markiewicza.
Ciotkę Elżbietę Markiewicz, zwaną Lusieńką, spotkałem się tylko raz, w 2014r w jej mieszkaniu we Wrocławiu. Ciotka Elżbieta miała dużo zdjęć i znała bardzo dużo historii ze swego dzieciństwa. Wszystko miała spisane i udokumentowane zdjęciami. Miała przekazać mi kopie tych zdjęć oraz część swoich wspomnień, ale wycofała się z tego.
Podobnie jak u mojej matki, był w niej ten głęboki i pierwotny strach z lat dzieciństwa, z czasów okupacji sowieckiej i niemieckiej, mordów dokonywanych przez okupantów i ukraińskich banderowców. Powiedziała mi, - "A ja wiem kto z tych ludzi mieszka tu we Wrocławiu? Co ci ludzie mogą zrobić moim bliskim?" - 69 lat po wojnie!
Wtedy w 2014r opowiadała mi dokładnie co działo się na podwórku sądu, gdy NKWD dokonywała mordu na więźniach. Zabójstw dokonano również na tym podwórku. Wszystko to obserwowała z ukrycia swojego domu na ul. Dominkanów 22. Dom ten stał po przeciwnej stronie ulicy budynku sądu grodzkiego, lekko pod skosem tak, że dobrze widziała co działo się na jego dziedzińcu.
Dużo mówiła o państwie Angielskich. Również o pewnym Niemcu z Buska, który będąc z dala od domu dowiedział się, że banderowcy napadli na jego dom. Człowiek ów w desperacji udał się zaprzęgiem do jakiegoś pobliskiego oddziału Wehrmachtu. Tam wybłagał o karabin i granaty, aby w razie czego mieć się czym bronić i pognał konie z powrotem do swojego domu. Tam zastał wymordowaną całą rodzinę. Odnalazł jedną ocalałą córkę. Ponoć przeżyli wojnę.
Między innymi takie historie opowiadała mi ciotka. Niestety nie spisywałem tego, ponieważ miałem nadzieję, że udostępni mi swoje zapiski. Bała się. Zmarła w kwietniu 2019r. Czy to co spisała i udokumentowała ujrzy kiedykolwiek światło dzienne?